|
|
WIELKOPOLSKA I DOLNY ŚLĄSK
Biorąc do ręki mapę Polski trudno znaleźć miejsca w którym nie kręciły się koła Rowerowej Sekcji Turystycznej z Czarnkowa. Przez 10 lat swojej działalności członkowie Sekcji dotarli między innymi na Mazury, w Tatry, Bieszczady i Karkonosze. Przemierzyli wschodnią część naszego kraju, pedałowali wzdłuż Bałtyku, po Borach Tucholskich i Drawieńskim Parku Narodowym, oglądali krzyżackie zamki położone nad Wisłą. W końcu przyszedł czas na nieco bliższe zakątki.
Ta wakacyjna wyprawa to już tradycja i tegoroczna miała numer 10. Zanim jednak przyszedł czas wyjazdu starannie został wybrany termin, a przede wszystkim miejsce. Po wielu rozmowach i dyskusjach wewnątrz Sekcji zapadła decyzja, że wycieczka będzie wiodła po Wielkopolsce i Dolnym Śląsku. Przygotowania rozpoczęło kompletowanie materiałów krajoznawczych oraz wybór miejsc noclegów i wstępne nakreślenie programu krajoznawczego. Już na początku czerwca wszystkie zabiegi związane z planowaniem zostały zakończone i nie zostało nam nic innego jak czekać na wyjazd. Wyposażeni we wszystkie niezbędne rzeczy przypisane do takiej wyprawy wczesnym rankiem 29 czerwca wyruszyliśmy w kierunku Międzychodu i Sierakowa, by późnym popołudniem dotrzeć do Pszczewa. Zanim jednak dojechaliśmy na nocleg nie obyło się bez kilku drobnych napraw rowerów, ale przede wszystkim sumiennie został realizowany program krajoznawczy. W tym dniu nasze szlaki wiodły przez Sierakowski Park Krajobrazowy i sam Sieraków, mogliśmy podziwiać widok jeziora Chrzypskie z punktu widokowego w Łężeczkach, a na koniec krótka wizyta w Międzychodzie i przejażdżka po uroczych zakątkach Pszczewskiego Parku Krajobrazowego. Kolejny dzień to pobyt w Międzyrzeczu oraz zwiedzanie najciekawszych i największych obiektów pomilitarnych w Europie w miejscowości Pniewo. To część Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego czyli potężnego systemu poniemieckich fortyfikacji wybudowanych w latach 30 tych XX wieku na pograniczu niemiecko - polskim. Wieczorem dotarliśmy do stolicy Regionu Kozła - Zbąszynia - wcześniej odwiedzając Muzeum Ziemi Zbąszyńskiej. Dalsza podróż wiodła przez Nowy Tomyśl ze szczególnym uwzględnieniem Muzeum Wikliniarstwa, gdzie można zobaczyć wiele interesujących rzeczy wykonanych właśnie z tego naturalnego materiału. Potem przejażdżka przez Wolsztyn i Przemęcki Park Krajobrazowy z wykorzystaniem rowerowego szlaku wiatracznego i cysterskiego. Największą atrakcją tego dnia była orzeźwiająca kąpiel w jeziorze Wolsztyńskim oraz odwiedziny w słynnej na całą Europę Parowozowni z kilkunastoma zabytkowymi, ale ciągle sprawnymi parowozami. Następny dzień miał należeć do tych z gatunku spokojniejszych, aby można trochę odpocząć od upału i zregenerować siły. Niestety rzeczywistość okazała się trochę inna. Niedokładności mapy oraz wysoki stan wody na Odrze zmusiły nas do wybrania innych dróg, więc nasze liczniki zanotowały ponad 130 kilometrów. Biorąc pod uwagę bagaże oraz przejazd przez centrum Głogowa był to nie lada wyczyn. Ten dzień skierował naszą wycieczkę już na Dolny Śląsk. Zatem pedałowanie stało się nieco trudniejsze, bo zaczęły się pofałdowane tereny Pogórza Kaczawskiego z wieloma podjazdami i stromymi stokami. Tak właśnie wyglądał kolejny dzień, a więc droga do Złotoryi. Dobrze się stało, że to urokliwe miasteczko znalazło się na trasie naszego wyjazdu. Zadbany rynek, kilka ciekawych zabytków, miły wieczorny klimat, a przede wszystkim niezapomniane odwiedziny w przykościelnej wieży. Z wysokości kilkudziesięciu metrów można podziwiać najbliższe okolice tego miasta, a dodatkowo zostało tam umieszczone niewielkie muzeum historyczne z unikalną rekonstrukcją biblioteki łańcuchowej. Ze Złotoryi szlak poprowadził nas do miejscowości Legnickie Pole, gdzie można podziwiać Kościół Świętej Jadwigi, dawny klasztor Benedyktynów oraz Muzeum Bitwy Legnickiej. Według legendy jest to miejsce, gdzie znaleziono bezgłowe ciało Henryka II poległego w bitwie w 1241, zwanego później Pobożnym, i pogrzebano jego rycerzy.W bezpośrednim sąsiedztwie Muzeum wznosi się monumentalny zespół pobenedyktyński z lat 1727 - 1733. Zanim jednak dotarliśmy do Legnickiego Pola czekała na nas miła niespodzianka. Otóż kilka kilometrów przed tą miejscowością powitała nas tablica informacyjna Czarnków 2,5 km. Postanowiliśmy sprawdzić jak wygląda brat bliźniak naszego miasta. Okazał się mała wsią z niewielką ilością domów i mieszkańców. Przejażdżkę przez ten Czarnków zakończyliśmy wizytą u pana sołtysa ofiarowując mu koszulkę czarnkowskiej sekcji rowerowej. Potem już tylko dojazd do Wrocławia, niełatwa przeprawa przez stolicę Dolnego Śląska i kolejne kilkadziesiąt godzin spędzamy w tym niezwykłym, pięknym mieście. Trudno w tak krótkim czasie poznać wszystkie tajemnice tego dużego i bogatego w zabytki miasta, ale dzięki wyjątkowej pani przewodnik udało się nam zobaczyć sporą część najważniejszych miejsc Wrocławia z Panoramą Racławicką na czele. Wrocław opuszczaliśmy z żalem, ale także z nadzieją na poznanie kolejnych nowych zakątków Dolnego Śląska i Wielkopolski. Droga powrotna wiodła przez Dolinę Baryczy: Trzebnicę z jej największym zabytkiem - bazyliką świętej Jadwigi, Milicz z imponującymi Stawami Milickimi - zarówno miejscem hodowli ryb, jak i rezerwatem przyrody oraz Gostyń - z bazyliką na Świętej Górze. Właśnie tam kolejny miły akcent dotyczący Czarnkowa. Zupełnie przypadkowo przewodnikiem po bazylice był filipin rodem z Czarnkowa Paweł Bogdanowicz, który przybliżył nam mało znaną a bardzo ciekawą historie pewnego czarnkowianina. Otóż w latach 1839 - 1866 przełożonym kongregacji na Świętej Górze w Gostyniu był ksiądz Wawrzyniec Kuźniak, który urodził się w Czarnkowie. Historia życia Wawrzyńca Kuśniaka wydaje się bardzo zwyczajna, może nawet pospolita. Nie ma w niej nic, co by zmuszało do olśniewającego zachwytu. A jednak jest on człowiekiem, który wywarł potężny wpływ na ludzi, pośród których przyszło mu żyć. Po latach rozgłosu i zainteresowania, pamięć o nim, podtrzymywana jedynie w klasztorze świętogórskim, trochę wygasła. Niewątpliwie jednak zasługuje na odnowienie tej pamięci, chociażby przez fakt zrealizowanych w swoim życiu wartości uniwersalnych, takich jak: dobroć, życzliwość, wrażliwość na ludzkie sprawy. Ksiądz Wawrzyniec Kuśniak był pierwszym polskim filipinem, któremu Kościół przyznał tytuł Sługi Bożego. Ostatnie 3 dni naszego wyjazdu to poznawanie Wielkopolskiego Parku Narodowego. Przemierzając ten najbliżej Czarnkowa położony park narodowy dotarliśmy do Zaniemyśla, Kórnika, Rogalina i Puszczykówka. Niezmiennie duże wrażenie na turystów, także na nas, wywierają tamtejsze zabytki czy muzea, ale niewątpliwie warto zobaczyć mniej znane krajobrazy tego parku. Tak więc szlaki poprowadziły nas nad jezioro Dymaczewskie i Góreckie oraz na szczyt Osowej Góry. Poznając okolice Kórnika spotyka nas kolejny miły akcent "czarnkowski". Otóż gościnnego noclegu na dwa ostatnie dni udzielił nam ksiądz Grzegorz Gałkowski, który przed kilkoma laty był wikariuszem w czarnkowskiej parafii na osiedlu Parkowym, a obecnie jest proboszczem w Borówcu. Na koniec jeszcze tylko powrót przez Puszczę Zielonkę do Czarnkowa i minęło 12 dni naszej wyprawy. Za nami 1035 kilometrów pokonanych na rowerach, w co trudno uwierzyć, przy pięknej słonecznej pogodzie, mnóstwo ciekawych zabytków, miejsc niezwykłych i dotąd nieznanych.
I ja tam byłem...
Paweł Zajda
Fot. Paweł Zajda, uczestnicy rajdu
|