Czarnkow.INFO - Internetowy Serwis Informacyjny
    Strona główna     Urzędy     Kultura i atrakcje     W mieście     Archiwum
Dzisiaj jest: 28 marca 2024, czwartek.  Imieniny: Aleksandra, Anieli, Antoniego, Gustawa, Joanny



free counters


JURA KRAKOWSKO - CZĘSTOCHOWSKA
SZLAK ORLICH GNIAZD
GÓRY ŚWIĘTOKRZYSKIE



Te trzy krainy geograficzne są tegorocznym celem wyjazdu wakacyjnego przedstawicieli Rowerowej Sekcji Turystycznej w Czarnkowie. Podobnie jak w ubiegłym roku na wyprawę zdecydowały się trzy osoby, które od 1 do 10 lipca przemierzać będą rowerami ten niezwykle bogaty w atrakcje turystyczne obszar.

Dzień pierwszy - 1 lipca

Pierwszy etap podróży zakładał dotarcie do Częstochowy samochodami, którymi oprócz uczestników i bagaży, zostały przetransportowane również rowery. Po rozładowaniu i przygotowaniu całego ekwipunku, który został umieszczony na rowerach, czarnkowscy cykliści stanęli przed niełatwym zadaniem wydostania się z miasta. Pomagały w tym liczne i nowe ścieżki rowerowe, ale przeszkadzało słabe oznakowanie, ich niekompletność oraz sprzeczne informacje podawane przez mieszkańców. Na szczęście po kilkudziesięciu minutach pojawił się na horyzoncie pierwszy obiekt historyczny, który był celem tego dnia. Zamek w Olsztynie, bo o nim mowa, zachował się w nielicznych, ale dość sporych fragmentach. Jego obecna forma świadczy, że był jedną z ważniejszych warowni tego regionu. Następna część trasy wiodła przez Poraj, Myszków oraz Żarki i nie do końca była zgodna z pierwotnymi założeniami. Jadnak, jak się później okazało, kłopoty z nawigacją wyszły turystom na dobre, gdyż dzięki życzliwości i zainteresowaniu sprzedawcy handlującego pamiątkami odnaleźli przepiękną ścieżkę rowerową. Wiodąca wśród pól i lasów asfaltowa dróżka doprowadziła jadących do podnóża zamku w Mirowie, a potem w Bobolicach. Obydwie budowle robią duże wrażenie zdradzając ich niemałe znaczenie, zarówno historyczne jak i architektoniczne. Pierwszy dzień zakończył szybki powrót do Mirowa, gdzie w gospodarstwie agroturystycznym przyszedł czas na zasłużony odpoczynek.

Trasa: Częstochowa - Kusięta - Olsztyn - Biskupice - Choroń - Poraj - Żarki Letnisko - Żarki - Mirów - Bobolice - Mirów
Dystans: 70,50 km
Czas jazdy: 3 godziny 52 minuty
Prędkość średnia: 18,14 km/h
Maksymalna prędkość: 43 km/h
Przewyższenia w górę /podjazdy/: 504 m
Maksymalna wysokość npm: 375 m
Średnie nachylenie pod górę: 3%
Nachylenie maksymalne pod górę: 14%
Spadek wysokości w dół /zjazdy/: 406 m
Średnie spadek nachylenia /zjazdy/: 2%
Spadek maksymalny: 12 %









Tekst: Paweł Zajda
Zdjęcia: Paweł Zajda, Artur Bombelczyk



Dzień drugi - 2 lipca

Drugi dzień rowerowej wędrówki po Jurze Krakowsko - Częstochowskiej rozpoczęła stroma wspinaczka w stronę Zawiercia, bo pierwszym punktem turystycznego programu był zamek "Ogrodzieniec" w miejscowości Podzamcze. Ruiny tego zamku należą do największych i najbardziej malowniczo położonych wśród ostańców najwyższego wzniesienia Wyżyny Krakowsko - Częstochowskiej. Został częściowo odrestaurowany i udostępniony turystom, organizowane są tu różne imprezy turystyczne, turnieje rycerskie i wieczory muzyczne. Dający się we znaki coraz większy upał zachęcił czarnkowskich cyklistów do odpoczynku w cieniu budowli przy smacznych włoskich lodach. Kolejna część trasy wiodła przez miejscowość Klucze, w niedalekiej odległości od Pustyni Błędowskiej, do następnej perełki zbudowanej na jurajskich skałach. W zamku Rabsztyn, bo o nim mowa, również prowadzone są prace konserwatorskie i rekonstrukcyjne, dzięki czemu został częściowo oddany do zwiedzania. Dodatkowo bogata turystyczna infrastruktura skusiła rowerzystów swoimi zapachami, co stało się przyczyną dłuższej przerwy obiadowej. Od tego momentu droga stała się dość uciążliwa, bo rozpoczęły się strome i długie podjazdy, które trzeba było pokonywać w palącym słońcu i wysokiej temperaturze. Kolejnym problemem okazał się odcinek drogi krajowej numer 94, a dokładnie pędzący sznur samochodów, dla których rowerzyści nie są pełnoprawnymi użytkownikami szosy. Na szczęście fragment ten był krótki, więc dość szybko udało się skierować rowery w stronę zamku Pieskowa Skała. To jedna z najlepiej znanych i zachowanych budowli na Jurze Krakowsko - Częstochowskiej, odrestaurowana w drugiej połowie XX wieku. Niestety dla obecnych turystów, a na szczęście dla przyszłych, zamek jest obecnie ponownie remontowany, więc jego zwiedzanie jest mocno ograniczone lub wręcz niemożliwe. Dlatego musiała wystarczyć pamiątkowa fotografia z oddali w towarzystwie "Maczugi Herkulesa". Dzień zakończyło krótkie poszukiwanie miejsca odpoczynku w miejscowości Ojców, co okazało się dużo łatwiejsze niż zakup podstawowych artykułów spożywczych.

Trasa: Mirów - Włodowice - Zawiercie - Ogrodzieniec - Klucze - Rabsztyn - Olkusz - Sułoszowa - Ojców
Dystans: 81 km
Czas "czystej" jazdy: 4 godziny 26 minut
Prędkość średnia: 18,15 km/h
Maksymalna prędkość: 52 km/h
Przewyższenia w górę /podjazdy/: 880 m
Maksymalna wysokość npm: 411 m
Średnie nachylenie pod górę: 3%
Nachylenie maksymalne pod górę: 12%
Spadek wysokości w dół /zjazdy/: 895 m
Średnie spadek nachylenia /zjazdy/: 2%
Spadek maksymalny: 9 %







Tekst i zdjęcia: Paweł Zajda



Dzień trzeci - 3 lipca

Zakręcony dzień! I nazwa ta wcale nie wzięła się od kręcenia rowerowymi pedałami. Wszystko za sprawą "polskich dróg". Ale od początku. Poranek nie zapowiadał żadnych niespodzianek i wszystko miało przebiegać zgodnie z wyznaczonym planem. Na początku, tuż po opuszczeniu Ojcowa, chwila zadumy przy kaplicy "Na wodzie", potem krótka wizyta na zamku w Ojcowie, a przed opuszczeniem "Szlaku Orlich Gniazd" pamiątkowa fotografia z "Bramą Krakowską" w tle. Ostatnia rowerowa wspinaczka brukowaną drogą w kierunku miejscowości Murownia i Jura Krakowsko - Częstochowska pozostała za plecami. Teraz przyszedł czas na "sprytne ominięcie" Krakowa, żeby dotrzeć do Tyńca. Sztuka ta okazała się stosunkowo łatwa i po kilkudziesięciu minutach mijając lotnisko "Balice" oraz toczące się roboty drogowe grupa dotarła do miejscowości Kryspinów. Tutaj pierwsza niespodzianka. Niektórzy napotkani mieszkańcy nie do końca potrafili wskazać miejsce przeprawy przez Wisłę mimo, iż ta znajduje się zaledwie kilka kilometrów od miejsca ich zamieszkania. Na szczęście kolejna osoba udzieliła dokładnych wskazówek i już po chwili czarnkowscy rowerzyści mogli podziwiać Wisłę płynącą kilkadziesiąt metrów pod ich stopami. Od zapory wodnej "Kościuszko", bo tak nazywa się to miejsce, prowadziła już prosta droga do Opactwa Benedyktynów w Tyńcu. Po krótkiej zadumie w tym niezwykłym miejscu przyszedł czas na ostatni etap tego dnia czyli dotarcie do Wieliczki. Pierwsze kilometry, do Skawiny, były bardzo proste, nie licząc kolejnych podjazdów i palącego słońca. Niestety od tej miejscowości zaczęły się "schody". Okazało się, że liczne lokalne asfaltowe drogi prowadzące w kierunku Wieliczki nie posiadają żadnych oznaczeń do jakich miejscowości biegną. Mimo niezłych map i całkiem przyzwoitej orientacji w terenie, sztuką wyjątkowo trudną było zlokalizowanie kolejnych skrzyżowań, rozstajów czy przecięcia dróg. Nawet mieszkańcy nie potrafili wskazać odpowiedniego kierunku jazdy, a zadawanie pytań i ciągłe zawracanie spowodowało, że odcinek 20 kilometrów został pokonany w 2,5 godziny! Nagrodą za te perturbacje była przypadkowo odnaleziona ścieżka rowerowa, która doprowadziła wprost do Kopalni Soli w Wieliczce, której zwiedzanie rozpocznie kolejny dzień tej rowerowej wędrówki.

Trasa: Ojców - Murownia - Wierzchowie - Zelków - Bolechowice - Zabierzów - Balice - Kryspinów - Piekary - Wisła - Tyniec - Skawina - Lusina - Golkowice - Grabówki - Wieliczka
Dystans: 72 km
Czas "czystej" jazdy: 4 godziny 26 minut
Prędkość średnia: 16,21 km/h
Maksymalna prędkość: 54 km/h
Przewyższenia w górę /podjazdy/: 608 m
Maksymalna wysokość npm: 378 m
Średnie nachylenie pod górę: 3%
Nachylenie maksymalne pod górę: 9%
Spadek wysokości w dół /zjazdy/: 678 m
Średnie spadek nachylenia /zjazdy/: 3%
Spadek maksymalny: 10 %






Tekst: Paweł Zajda
Zdjęcia: Paweł Zajda, Artur Bombelczyk



Dzień czwarty - 4 lipca

Czwarty dzień wyprawy rozpoczęło zwiedzanie kopalni soli w Wieliczce, która zawsze robi wrażenie, pomimo wcześniejszych pobytów. Widać w tym miejscu dbałość o turystę i jego komfort. Jest to niewątpliwie obiekt komercyjny i nastawiony na zysk, ale zostawione tam pieniądze są wykorzystywane w celu rozbudowy oferty turystycznej. Na czarnkowskich rowerzystach duże wrażenie zrobiła "Komora Warszawa", w której corocznie organizowane jest podsumowanie wyścigu kolarskiego "Tour de Pologne" oraz podziemna restauracja kusząca nie tylko zapachami i smakami, ale również ceną. Odwiedziny kopalni spowodowały, że trasa rowerowa rozpoczęła się tuż przed południem i była typową drogą dojazdową, bo przyszedł czas na opuszczenie Małopolski i obranie kierunku na województwo świętokrzyskie. Po raz pierwszy od początku wyjazdu droga stała się stosunkowo płaska i można było dość spokojnie pokonywać kolejne kilometry. Początkowo plan przewidywał dotarcie do Buska Zdroju, ale popołudniowy upał i dokuczliwe słońce zmusiło grupę z Czarnkowa do zakończenia tego dnia w miejscowości Kazimierza Wielka.

Trasa: Wieliczka - Niepołomice - Ispina - Szczurowa - Koszyce - Kazimierza Wielka
Dystans: 74 km
Czas "czystej" jazdy: 3 godziny 25 minut
Prędkość średnia: 21,65 km/h
Maksymalna prędkość: 47 km/h
Przewyższenia w górę /podjazdy/: 260 m
Maksymalna wysokość npm: 269 m
Średnie nachylenie pod górę: 2 %
Nachylenie maksymalne pod górę: 7 %
Spadek wysokości w dół /zjazdy/: 295 m
Średnie spadek nachylenia /zjazdy/: 2 %
Spadek maksymalny: 6 %





Tekst i zdjęcia: Paweł Zajda



Dzień piąty - 5 lipca

Niedzielna wędrówka, podobnie jak sobotnia, miała charakter trasy dojazdowej. Program tego dnia nie zakładał wielu atrakcji turystycznych, więc można było się skupić na pokonywaniu kolejnych kilometrów, by dotrzeć w pobliże Wyżyny Sandomierskiej i Gór Świętokrzyskich. Podobnie jak w całym kraju temperatura i słońce nie sprzyjały wysiłkowi fizycznemu. Niezbędne były częste przerwy, żeby uzupełnić zapasy wody zarówno w organizmie jak i w sakwach. Jednak niewątpliwym "przebojem" tego dnia były czereśnie. Okazało się, że przynajmniej przez połowę trasy, tuż przy drodze, można było kupić te owoce. Po długich oporach i wahaniach zakup został dokonany, a konsumpcja była natychmiastowa. Były obawy o pewne skutki uboczne, ale okazało się że nawet nadwątlone wysiłkiem organizmy dobrze poradziły sobie z dużą ilością tych owoców. Dodać również należy, że były wyjątkowo smaczne i zupełnie świeże. Zanim zarządzony został dłuższy odpoczynek w Połańcu, czarnkowska grupa przez chwilę zagościła w Pacanowie. A wiadomo co się tam robi! Natomiast Połaniec, to urokliwe miasteczko, z rynkiem podobnym do czarnkowskiego i bardzo fachową i sympatyczną panią pracującą w informacji turystycznej, co nie zawsze idzie w parze. A jeszcze rzadziej się zdarza! Po opuszczeniu tego miasta nowym mostem nad Wisłą przekroczona została granica województwa podkarpackiego, bo głównym celem tego dnia był Baranów Sandomierski do którego turyści z Czarnkowa dotarli późnym popołudniem. I na koniec jeszcze jedna uwaga. Ponownie zdarzyły się kłopoty z nawigacją i urwaną drogą, ale jak się okazuje ma to czasami swoje dobre strony, bo można zafundować sobie niezamierzony skrót i całkiem przyjemną trasę.

Trasa: Kazimierza Wielka - Wiślica - Busko Zdrój - Stopnica - Pacanów - Połaniec - Gawłuszowice - Wola Zdakowska - Zaduszniki - Przykop - Baranów Sandomierski
Dystans: 113 km
Czas "czystej" jazdy: 5 godziny 22 minut
Prędkość średnia: 21,10 km/h
Maksymalna prędkość: 47 km/h
Przewyższenia w górę /podjazdy/: 549 m
Maksymalna wysokość npm: 300 m
Średnie nachylenie pod górę: 2%
Nachylenie maksymalne pod górę: 5 %
Spadek wysokości w dół /zjazdy/: 581 m
Średnie spadek nachylenia /zjazdy/: 2%
Spadek maksymalny: 4 %








Tekst: Paweł Zajda
Zdjęcia: Paweł Zajda, Artur Bombelczyk



Dzień szósty - 6 lipca

Poniedziałek zaczął się bardzo przyjemnie. Zarówno warunki noclegowe jak i miejsce pozwoliły na spożycie śniadania na tarasie przy pięknej, słonecznej pogodzie. Potem kolejna przyjemność - zwiedzanie zamku w Baranowie Sandomierskim w bardzo kameralnym gronie, co zapewne było nagrodą za wczesną pobudkę. Miejsce to, zwane "małym Wawelem", dzięki determinacji wielu osób, a przede wszystkim instytucji państwowych, zostało przywrócone turystom i koniecznie trzeba tam przy okazji zajrzeć. Potem przyszedł czas na pierwszy odcinek rowerowego poznawania Wyżyny Sandomierskiej, który rozpoczął się od przeprawy promowej na Wiśle oraz wizyty w Koprzywnicy. Tam uwagę przykuwa pocysterski klasztor. Do dziś jego olbrzymia budowla i monumentalna sylwetka sprawiają ogromne wrażenie świadczące o jego minionej wielkości i znaczeniu. Droga od Koprzywnicy do Klimontowa upływa na pedałowaniu wśród wszelakich pól uprawnych i sadów, pełno tam wiśni, czereśni i jabłek. Na polach dojrzewają pomidory, kapusta, marchew, kalafior, szczypiorek, ziemniaki. To chyba jedna z najprzyjemniejszych dróg - kolorowa, pachnąca i płaska. W Klimontowie obowiązkowe uzupełnienie płynów i rzut oka na kościół zakonny pod wezwaniem świętego Józefa. Od tej miejscowości zaczyna się delikatna, ale ciągła wspinaczka prze kolejne 30 kilometrów prowadząca do podnóża Gór Świętokrzyskich. W połowie tego odcinka kolejna turystyczna perełka - zamek "Krzyżtopór" w miejscowości Ujazd. Mimo, iż obiekt ten lata świetności ma dawno za sobą to do dziś swoją potężną sylwetką sprawia gigantyczne wrażenie. Ostatni odcinek poniedziałkowej wędrówki to dojazd do miejscowości Łagów, gdzie przyjemność sprawiła, pewnie nie tylko cyklistom z Czarnkowa, kurtyna wodna oraz szybko znalezione miejsce noclegowe.

Trasa: Baranów Sandomierski - Świniary - Koprzywnica - Klimontów - Iwaniska - Sadków - Łagów
Dystans: 72 km
Czas "czystej" jazdy: 4 godziny 2 minut
Prędkość średnia: 17,80 km/h
Maksymalna prędkość: 45 km/h
Przewyższenia w górę /podjazdy/: 500 m
Maksymalna wysokość npm: 393 m
Średnie nachylenie pod górę: 3 %
Nachylenie maksymalne pod górę: 11 %
Spadek wysokości w dół /zjazdy/: 369 m
Średnie spadek nachylenia /zjazdy/: 2 %
Spadek maksymalny: 6 %







Tekst i zdjęcia: Paweł Zajda



Dzień siódmy - 7 lipca

Poprzedni poranek ze śniadaniem na tarasie na tyle przypadł rajdowiczom do gustu, że po raz drugi dzień rozpoczął się właśnie posiłkiem na świeżym powietrzu. Dodatkową atrakcją była obecność kota, wiewiórki oraz kubek koziego mleka sprezentowany przez sympatycznego właściciela gospodarstwa agroturystycznego. Po spakowaniu rzeczy i niezbędnym przygotowaniu rowerów został obrany pierwszy tego dnia cel podróży, a mianowicie Łysa Góra. To właśnie na Łyścu stoi monumentalny kościół Trójcy Świętej i Podwyższenia Krzyża Świętego, potężna wieża telewizyjna oraz platforma widokowa na gołoborza. Zanim jednak czarnkowscy cykliści zobaczyli te wszystkie atrakcje musieli pokonać kilka kilometrów wspinaczki, której nachylenie dochodziło niekiedy do 8 %. Ale dzięki temu droga powrotna była przyjemniejsza, bo zjazd trwał zaledwie kilka chwil i można się było ochłodzić w cieniu Puszczy Jodłowej. Po dłuższej przerwie, którą można nazwać obiadową, rozpoczęła się kolejna wspinaczka. Dość mozolnie i z niemałym trudem przez Bieliny i Porąbki grupa dotarła do miejscowości Święta Katarzyna znanej z zespołu klasztornego i kościoła, którym opiekują się siostry bernardynki. Od tego momentu trasa wyjazdu ostro skręciła na zachód, w stronę Kielc i Częstochowy, co oznacza powoli kończącą się wyprawę. Ten dzień dopełniła droga prowadząca do Nowin pod Kielcami, gdzie w "Hoteliku Retro" przyszedł czas na odpoczynek po kolejnym dniu pedałowania w upale powyżej 30 stopni C.

Trasa: Łagów - Nowa Słupia - Huta Szklana - Łysa Góra - Bieliny - Porąbki - Święta Katarzyna - Górno - Daleszyce - Niestachów - Suków - Dyminy - Nowiny
Dystans: 86 km
Czas "czystej" jazdy: 4 godziny 51 minut
Prędkość średnia: 17,70 km/h
Maksymalna prędkość: 48 km/h
Przewyższenia w górę /podjazdy/: 926 m
Maksymalna wysokość npm: 595 m
Średnie nachylenie pod górę: 2 %
Nachylenie maksymalne pod górę: 8 %
Spadek wysokości w dół /zjazdy/: 924 m
Średnie spadek nachylenia /zjazdy/: 2 %
Spadek maksymalny: 7 %








Tekst i zdjęcia: Paweł Zajda



Dzień ósmy - 8 lipca

Po raz pierwszy od początku wyjazdu poranek nie witał słońcem, ale chmurami i lekkimi opadami deszczu. Rześkie powietrze zachęcało do pokonywania kolejnych rowerowych kilometrów, tym bardziej, że atrakcją na początek dnia miała być wizyta w Jaskini Raj. "Miała być", bo niestety brak rezerwacji wynikający z niemożliwości dokładnego określenia dnia przyjazdu nie pozwolił na zobaczenie tego niezwykle interesującego miejsca. Niewielką pociechą była wizyta w Centrum Neandertalczyka, którego główną atrakcją jest postać mamuta odwzorowana w skali 1:1. Na szczęście kolejny obiekt turystyczny wynagrodził poranną gorycz. Zamek Królewski w Chęcinach powstał na przełomie XIII i XIV wieku, a w latach 2013-2015 przeprowadzono prace rewitalizacyjne, które pozwoliły udostępnić obiekt turystom. Dziś stanowi niezwykle atrakcyjne miejsce dodatkowo rozbudowane o niezbędną infrastrukturę turystyczną. Od tego momentu zaczął się końcowy etap wycieczki. Przez Małogoszcz i Krasocin grupa dotarła do miejscowości Włoszczowa, w której dość spontanicznie została zaproszona, przez starszą panią, do restauracji "Ósme niebo" na bardzo dobry, domowy obiad. Razem z opuszczeniem tego miasta nad głowami pojawiły się chmury i deszcz, które towarzyszyły cyklistom aż do miejsca odpoczynku, czyli Koniecpola.

Trasa: Nowiny - Jaskina Raj - Chęciny - Małogoszcz - Bukowa - Krasocin - Włoszczowa - Koniecpol
Dystans: 84 km
Czas "czystej" jazdy: 4 godziny 17 minut
Prędkość średnia: 19,50 km/h
Maksymalna prędkość: 44 km/h
Przewyższenia w górę /podjazdy/: 398 m
Maksymalna wysokość npm: 435 m
Średnie nachylenie pod górę: 2 %
Nachylenie maksymalne pod górę: 18 %
Spadek wysokości w dół /zjazdy/: 431 m
Średnie spadek nachylenia /zjazdy/: 2 %
Spadek maksymalny: 11 %








Tekst: Paweł Zajda
Zdjęcia: Paweł Zajda, Artur Bombelczyk



Dzień dziewiąty - 9 lipca

Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Dzisiejsza trasa do Częstochowy była ostatnim etapem wędrówki po Jurze Krakowsko - Częstochowskiej i Górach Świętokrzyskich. Tym samym została zamknięta rowerowa pętla, która rozpoczęła się 1 lipca właśnie w Częstochowie. Plan tego wyjazdu nieprzypadkowo został tak przygotowany, żeby właśnie ostatniego dnia dotrzeć do tej miejscowości wcześniej. Wszystko po to, by znaleźć czas nie tylko na turystyczne emocje, ale również skupienie duchowe i religijne wzruszenie. Zanim jednak przyszedł czas na wędrówkę po Jasnej Górze trzeba było pokonać ponad 50 - kilometrowy odcinek z Koniecpola. Podróż trwała drogą wojewódzką numer 786, przy której znajduje się wieś Święta Anna znana z sanktuarium Świętej Anny i klasztoru Mniszek Zakonu Kaznodziejskiego, czyli dominikanek. Cały obiekt stanowi ciekawy zabytek sakralny i jest pełen wyjątkowego uroku i artystycznego piękna. Niewątpliwie warto zobaczyć ten zespół architektoniczny, bo jest miejscem wyjątkowym i niezwykłym. Końcowe kilometry to już przedmieścia Częstochowy i ostatnie widoki z rowerowego siodełka najpierw na mniej znaną katedrę częstochowską, a potem już na Jasną Górę.

Trasa: Koniecpol - Święta Anna - Mstów - Częstochowa
Dystans: 51 km
Czas "czystej" jazdy: 2 godziny 41 minut
Prędkość średnia: 19 km/h
Maksymalna prędkość: 44 km/h
Przewyższenia w górę /podjazdy/: 240 m
Maksymalna wysokość npm: 361 m
Średnie nachylenie pod górę: 2 %
Nachylenie maksymalne pod górę: 6 %
Spadek wysokości w dół /zjazdy/: 215 m
Średnie spadek nachylenia /zjazdy/: 2 %
Spadek maksymalny: 7 %





Tekst: Paweł Zajda
Zdjęcia: Paweł Zajda, Artur Bombelczyk

Tak było w zeszłym roku
O serwisie  |   Dodaj do ulubionych  |   Ustaw jako startową  |   Miasto Czarnków  |   Miejskie Centrum Kultury
Redakcja Czarnkow.INFO: 64-700 Czarnków, os. Parkowe 21/37, tel/fax 600 545 261, czarnkow.info@onet.pl
© Marcin Małecki Jacek Dutkiewicz 2004-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.